Running as a contemplation

I run along the river, again. The morning flows under my skin. The sun sketches relief in grey cells.

A grey heron settled down on a buoy, there are no rowers today. Swans meditate at the marina leaning wings on longing boats. I touch the tree. The last time I looked at the bark so thoroughly as a child. Light brown tenderness hears my world.

The grass is saturated of March, I do five squats and stretch out my hands on the shore. Two ducks have just woken up and wash their beaks. Fragrance of Corrib remind me a summer 2001 in Masuria.

Daffodils bloom in groups, and I’m just jumping over yellow heads, balancing feet on green. I peek at the heron, yet. He is looking out for the slender rowing boats. We both miss them.

Bieganie jak kontemplacja

Znów biegnę ścieżką nad rzeką. Poranek płynie pod moją skórą. Słońce szkicuje ukojenie w szarych komórkach.

Na boi przysiadła czapla szara, dziś nie ma wioślarzy. Łabędzie medytują na przystani opierając skrzydła o stęsknione łódki. Dotykam drzewa. Ostatni raz tak wnikliwie przyglądałam się korze chyba w dzieciństwie. Jasno-brunatna czułość słyszy mój świat. Trawa nasiąkła marcem, robię pięć przysiadów. Wyciągam ręce nad brzegiem, dwie kaczki obudziły się przed chwilą i myją dzioby. Zapach Corrib, przypomina lato na Mazurach w 2001.

Żonkile zakwitły grupowo, a ja właśnie przeskakuję nad ich główkami, balansując stopami na zielonym. Zerkam jeszcze na czaplę, która wypatruje smukłych łodzi wioślarzy. Obie za nimi tęsknimy.

Leave a comment